Recenzja filmu

Erratum (2010)
Marek Lechki
Tomasz Kot
Ryszard Kotys

Za późno na korektę?

"Erratum" przypomina chwilami zły sen, w którym bardzo pragniemy wydostać się z jakiegoś miejsca, ale czym bardziej chcemy, tym mniej okazuje się to wykonalne. Zaletą filmu jest sugestywne
Wydawałoby się, że czas na erratę przychodzi po zakończeniu dzieła. Gdy po niewczasie orientujemy się, że wystąpił błąd, fatalna omyłka, której teraz już nie da się zamazać, można jedynie próbować wytłumaczyć, że to miało być inaczej. A co, gdy wykaz błędów pojawia się wcześniej? Jeśli facet trochę po 30-tce myśli o swoim życiu jako czymś skończonym, w czym już nic się nie zdarzy, a można jedynie próbować wyjaśniać zaszłości? Jest to niewypowiedzianie smutne. Takie wrażenie wywołuje na mnie bohater "Erratum" Marka Lechkiego.

Michał, grany przez Tomasza Kota, obiektywnie rzecz biorąc, nie ma na co narzekać: dobrze zarabia, ma ładną żonę, syna. Jednak sprawia wrażenie człowieka wypalonego. Pewnego dnia na prośbę szefa jedzie do Szczecina, swojego rodzinnego, dawno nieodwiedzanego miasta. Ma tam odebrać nowe auto szefa, jednak podróż wywołuje też w Michale duchy z przeszłości: nigdy niewyjaśnione rodzinne konflikty, porzucone ambicje. Chce je jak najszybciej odpędzić, wyjechać jeszcze tego samego dnia, ale nieprzewidziane zdarzenia powodują, że musi zostać w Szczecinie, w mieszkaniu nieprzejednanego ojca, na dłużej.

"Erratum" przypomina chwilami zły sen, w którym bardzo pragniemy wydostać się z jakiegoś miejsca, ale czym bardziej chcemy, tym mniej okazuje się to wykonalne. Próbujemy iść do przodu, ale im szybciej przebieramy nogami, tym bardziej się cofamy. Zaletą filmu jest sugestywne przedstawienie tego stanu. Jednak w pewnym momencie zmienia on, bardzo subtelnie, ton: Michał zaczyna rozwiązywać kilka spraw, staje twarzą w twarz z nowymi wyzwaniami. Czy uda mu się w końcu na nowo podjąć walkę albo po prostu – cieszyć się życiem? Nie otrzymamy prostej odpowiedzi na to pytanie. Ten film składa się z niedopowiedzeń, przemilczeń i momentów pustki. Gdzieś tam w fabule reżyser rzuca iskierki nadziei, że Michał się budzi z marazmu. Jednak w moim odbiorze filmu przeważyły ponure obrazy miasta, które nie dają w ogóle optymizmu na lepsze jutro. Świat przedstawiony w "Erratum" to świat, w którym nawet zdrowy, zdolny trzydziestolatek czuje się skończony.

Autorowi nie można odmówić odwagi i żelaznej konsekwencji. Przed "Erratum" zrealizował bardzo dobrze przyjęte "Moje miasto". To było osiem lat temu. W międzyczasie nic – żadnej fabuły czy nawet krótkiego metrażu, żadnych przygód z serialem, po prostu dziura w filmografii. Natomiast teraz udało mu się zrobić film, w którym poszukuje własnego filmowego języka i nie idzie utartymi ścieżkami. To rzadkie zjawisko i godne docenienia. Nie mogę się w "Erratum" odnaleźć, w ogóle niezbyt zajmuje mnie opowiadana tutaj historia. Mimo to liczę, że wcześniej niż za kolejne osiem lat Lechki znowu będzie mógł poeksperymentować na widzu i materii filmowej.
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones